Podyplomówki szansą na zawodowy sukces
To jest miejsce na skrót/zwiastun newsa.
Gazeta Wyborcza
Katarzyna Nowicka ma za sobą studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim i tytuł magistra. Planuje jednak wrócić na uczelnię, tym razem w Bydgoszczy. Zdecydowała się na studia podyplomowe z zarządzania zasobami ludzkimi. - Przede wszystkim zależy mi na tym, żeby podnieść kwalifikacje i nadal się rozwijać - mówi Nowicka. Za rok nauki zapłaci ponad trzy tysiące złotych, z czego połowę pokryje firma windykacyjna, w której pracuje. - To jasną że pracodawca uznaje moje studia za formę inwestycji - dodaje. W Bydgoszczy studia podyplomowe prowadzi większość uczelni. Ponowny boom na taką formę nauki widać przede wszystkim na uczelniach niepublicznych. - Z roku na rok mamy więcej chętnych - przyznaje Marzena Bogdanowicz, szefowa studiów podyplomowych w Wyższej Szkole Gospodarki. - Mamy 50 kierunków takich studiów i ponad tysiąc uczestników. One co roku się zmieniają w zależności od zapotrzebowania - zaznacza. Najpopularniejsze jest zarządzanie zasobami ludzkimi, logistyka i transport, zarządzanie turystyką i rekreacją. Często zdarza się, że firmy kierują swoich pracowników na studia podyplomowe. Finansują wtedy połowę opłat lub nawet całe czesne. - Mnóstwo firm decyduje się ostatnio, by dokształcić swoich pracowników - potwierdza Bogdanowicz. - To zjawisko narasta i dotyczy również instytucji publicznych. Czterdziestu pracowników na studia z zarządzania kryzysowego przysłało do nas wojsko, zdarzają się też inne służby mundurowe. Na logistykę czy zarządzanie jakością swoich ludzi wysyła do nas Pesa, na zarządzaniu i bezpieczeństwie żywności są osoby skierowane do nas przez sanepid. Studia na WSG swoim podopiecznym finansuje też Zachem, Kaufland czy Jabil Global Service. Podyplomówki znów są popularne, także na innych uczelniach. W Wyższej Szkole Środowiska około 300 osób uczy się na rocznych studiach audytu energetycznego czy zarządzania w ochronie środowiska i gospodarki odpadami. Niektórzy uczestnicy są wysyłani na takie studia przez firmy zajmujące się np. zarządzaniem nieruchomościami. - Na taką naukę decydują się bardzo często osoby, które mają tytuł magistra w zupełnie innym zawodzie - podkreśla Janusz Fleming, prodziekan z WSŚ. - Mamy np. osobę po Akademii Muzycznej, która zdecydowała się studiować audyt energetyczny, bo nie znalazła pracy w swoim zawodzie. Są też osoby, które pracują na dwa etaty w dwóch zupełnie innych branżach. Czasy wymusiły taką sytuację. Teraz, w kryzysie, rym bardziej dobrze mieć drugi zawód w zanadrzu. W Kujawsko-Pomorskiej Szkole Wyższej dużą popularnością cieszy się roczna podyplomówka z public relations. Dużym wzięciem cieszy się również zarządzanie oświatą, na które decydują się głównie nauczyciele i dyrektorzy szkól. Uniwersytet Kazimierza Wielkiego prowadzi studia podyplomowe na 31 kierunkach. Wśród nich np. filozofia i etyka, techniki informatyczne w edukacji, ochrona ludności i zarządzanie kryzysowe i logopedia z emisją głosu. Na każdym kierunku ma od 20 do 30 słuchaczy. Na podyplomówkę można uzyskać dofinansowanie nie tylko od pracodawcy. Skorzystać można z unijnych programów, które pokrywają w pełni koszty nauki. W WSG 90 nauczycieli przedmiotów zawodowych kształci się za pieniądze z UE. Zdobywają wiedzę jak wykorzystywać w swojej pracy nowoczesne technologie. Podobnie jest na UKW. Specjaliści przewidują, że zainteresowanie podyplomówkami w najbliższych latach jeszcze wzrośnie. - Pracodawcy oczekują konkretnych umiejętności, a wiele kierunków studiów daje zbyt ogólną wiedzę - uważa Bogdanowicz. - Coraz częściej zdarza się też, że ludzie zmieniają nagle branżę, bo zmienia się koniunktura. Po studiach plastycznych idą uczyć się o podatkach. Poza tym firmy chętniej niż parę lat temu inwestują w pracowników, bo widzą, że to się zwraca. Sami pracownicy też wiedzą, że każdy dodatkowy dyplom to dodatkowy plus podczas poszukiwania zatrudnienia.