MIŁOŚĆ ZAMKNIĘTA NA KŁÓDKĘ
To jest miejsce na skrót/zwiastun newsa.
Gazeta Wyborcza
Na poręczy mostu wisi już kilkanaście kłódek. Na pierwszy rzut oka niczym nie różnią się od tych, które kupuje się w sklepie żelaznym. Dopiero, gdy się im przyjrzeć z bliska, można odczytać wyryte imiona i daty. Pierwszą kłódkę zawiesili Ola i Artur Lewandowscy. - Zanieśliśmy ją do złotnika i poprosiliśmy o wygrawerowanie naszych imion i daty 24 października 2009 roku. Zaraz po ślubie w Katedrze Bydgoskiej poszliśmy na kładkę, zapięliśmy kłódkę, a kluczyk wrzuciliśmy do Brdy. Teraz mamy swoje miejsce w Bydgoszczy - śmieją się. Ich pomysł podchwycili natychmiast kolejni nowożeńcy. Swoje kłódki zawiesili m.in. Dorota i Sławek, Leszek i Agnieszka, Ania i Marcin. Ola i Artur uważają, że do takiego gestu trzeba mieć coś z romantyka. - Za każdym razem, kiedy jesteśmy w pobliżu, robi się sentymentalnie - mówi Ola. - Kiedyś pokażemy naszym dzieciom symbol naszej miłości. Artur postanowił przeszczepić ten zwyczaj z Wrocławia. Tam most Tumski obwieszony jest już ponad setką kłódek. - Dowiedziałem się, że tradycja wywodzi się z Lwowa, gdzie wieszanie kłódeczek na moście to stały element każdej ceremonii zaślubin - opowiada Artur. - Kiedy w małżeństwie dzieje się źle, nie wystarczy rozwód, żeby je zakończyć - opowiada Artur. - Trzeba wskoczyć do rzeki i znaleźć kluczyk, otworzyć kłódkę i wyrzucić ją do wody. A że znalezienie tak małego kluczyka jest praktycznie niemożliwe, kłódeczka jest symbolem nierozerwalności związku. Nie wierzą w zabobony, ale pomysł z zamknięciem na klucz ich uczucia przypadł im do gustu. - Miło mieć pamiątkę po najważniejszym dniu w życiu, i to w najładniejszym miejscu w Bydgoszczy - mówi Ola. - W ogóle Wyspa Młyńska jest dobrym miejscem dla par i dobrze by było, żeby ta kładka oficjalnie nazywała się mostem Zakochanych. Podobny pomysł kiełkował w głowach włodarzy naszego miasta już od dawna. - Cieszę się, że mieszkańcy wyprzedzili nasze plany - mówi Lucyna Kojder-Szweda, zastępca prezydenta miasta. - Już w zeszłym roku chcieliśmy upiększyć kładkę i owinąć barierki bluszczem i pnącymi kwiatami właśnie po to, żeby stało się romantycznym miejscem dla spacerowiczów. Jednak po konsultacjach z ogrodnikami zrezygnowaliśmy, okazuje się, że rośliny długo by tam nie przeżyły. Teraz most nie potrzebuje ozdoby, bo bydgoszczanie sami zadbali, żeby stal się kultowym miejscem. Jeśli nowa miejska tradycja się przyjmie, ratusz obiecał, że nada kładce oficjalną nazwę „most Zakochanych". - Nie widzę żadnych przeszkód, żeby poprzeć inicjatywę mieszkańców i postawić tabliczkę z nową nazwą mostu - mówi Kojder- Szweda. Zjawisko zainteresowało także socjologów. - Każda ważna zmiana w naszym życiu obudowywana jest rytuałami - mówi Michał Cichoracki, socjolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego i Wyższej Szkoły Gospodarki. - Szczególnie, jeśli dotyczy to zamiany roli społecznej na tę bardziej znaczącą i funkcjonalną. Takim rytuałem przejścia jest właśnie zamążpójście. Zdaniem innych taki symbol może realnie wpływać na nasze życie. - Wiadomo, że pozytywne nastawienie jest już częścią sukcesu - mówi dr Alicja Kozubska, kierownik Zakładu Nauk o Rodzinie w Wyższej Szkole Gospodarki. - Jeżeli kłódka daje nam przeświadczenie o wieczności uczucia, to jest większa szansa, że związek przetrwa lata. Zresztą od wieków szukamy siły w martwych przedmiotach, które pomogłyby nam zaskarbić przychylność losu. Dla maturzystów to słonik, a dla nowożeńców teraz będzie kłódeczka. Inicjatorzy kłódkowej tradycji, Ola i Artur, trzymają kciuki za kolejne pary, które przyjdą i powieszą swój dowód miłości na kładce przy Operze. - Dzięki temu mostek stanie się kolejną atrakcją turystyczną, tak jak most Tumski we Wrocławiu - mówi Artur. W Europie takich mostów miłości j est wiele - m. in. w Paryżu, Wilnie czy Kijowie. Najbardziej znany jest jednak most Milvio w Rzymie - tam swoją miłość zamknęło na klucz już ponad tysiąc osób. Czy ta tradycja przyjmie się także u nas? - Jest na to szansa, ale wszystko zależy od tego, czy inni będą mieli potrzebę takiej manifestacji swojego uczucia - mówi Cichoracki. - Z racjonalnego punktu widzenia taka kłódka niczego w związku nie zmienia, ale rytuały były i będą nam potrzebne. To znak, że wciąż poszukujemy głębi w naszym życiu.